Kolejna noc w hostelu była tak samo pełna emocji. Tym razem ktoś około 1 w nocy kłócił sie o łózko. Poza tym nadal gorąco, nie wyspałam się i cieszyłam sie, że wyjeżdzam. O 9 miałysmy pociąg do Kyle of Lochalsh. Znowu można było sie tam dostać autobusem, który od razy jechał na Skye (później złapałysmy go w Kyle), ale tym razem musze powiedzieć, że warto było. Widoki piękne. Sama miejscowośc to miejscowośc portowa, która kiedyś była bardzo ważna, była "bramą" na Skye, bo to stąd płyneło się tam promem. Teraz wybudowano most (wybudowali go prywatni inwestorzy) i Kyle of Lochalsh jest tylko przystankiem przed wyspą. Ludzie zatrzymuja sie tutaj na krótko, aby zrobic zakupy lub, jak my, złapać autobus na wyspe. Naszym planem było dostac sie do Armadale, aby tam złapać prom do Mallaig, który znowu jest na szkockim lądzie. Można tam dostac się jednym autobusem, ale niestety na ten sie nie załapałysmy, więc złapałysmy atobus do Breadford, a tam czekałysmy na autobus do Armadale. W Breadford opróćz widoków mamy poczte, supermarket, mała informacje turystyczną (bardzo miła pani), hostel, b&bs i stacje benzynową. W Breadford robi sie zakupy na dalsze przygody po wyspie. My nie miałysmy czasu, my dzis musiałysmy wracać na ląd. Ale opłacało się musnąc wyspę.